sobota, 11 lipca 2015

6 nieszczególnie zdrowych rzeczy, które powinno się jeść przed zawodami

6 nieszczególnie zdrowych rzeczy, które powinno się jeść przed zawodami 
Co zatem powinniśmy jeść na kilka dni przed startem, by podczas zawodów nie tracić cennych minut na stanie w kolejce to toi-toia / w krzakach?  Odpowiedź może zaskoczyć początkującego biegacza -  z jadłospisu na 2-3 dni wyrzucamy pełne błonnika warzywa i owoce, pełnoziarniste pieczywo i nabiał. Jemy mniej zdrowo niż zazwyczaj, ale nie popadamy w skrajności - nie jest to wymówką do jedzenia ciastek, tłustego mięsa, fast foodów i niezdrowych przekąsek. Jak zatem ładować węglowodany i co jeść na kilka dni przed startem, by nie obciążać żołądka? 


1) Ryż / wafle ryżowe

Wafle z białego ryżu z odrobiną kremowego serka i syropem truskawkowym 

Magia białego ryżu polega na tym, że...nie zawiera on prawie nic oprócz łatwo przyswajalnych węgli. 100g ugotowanego ryżu dostarcza 28 g węglowodanów, 3 g białka, 0 g tłuszczu i 0 g błonnika. Jest także naturalnie pozbawiony glutenu (chociaż może zawierać jego śladowe ilości, jeśli w fabryce przetwarzane są także inne zboża). 



2. Białe pieczywo


Zwykle nie zachęcam do jedzenia białego pieczywa, ale tu zrobię wyjątek - jest nie do pobicia jeśli chodzi o ilość węgli na 100 g (45.5 / 100 g) i ma stosunkowo mało błonnika (2.8 g). Powinny go jednak unikać osoby z nietolerancją glutenu.


3. Gorzka czekolada 

Spożywane w rozsądnych ilościach ciemna czekolada (najlepiej zawierająca co najmniej 70% kakao) dostarcza flawonoidów, które mają działanie zapobiegające biegunkom. Nie należy jednak przesadzać (ze wzglęgu na wysoką zawartość tłuszczu) - 40 g dziennie zupełnie wystarczy. 

4. Banany

Klasyka gatunku, najczęściej wybierana pasza biegaczy i jedyny owoc, który można (znowu - w rozsądnych ilościach) zjeść bezpiecznie przed zawodami. Banany zawierają bowiem tylko 3 g błonnika w 118 g ( czyli mniej niż pieczywo czy ryż!) - jednak w przeciwieństwie do zbóż, zawierają sporo witamin i minerałów (szczególnie potasu, który jest niezbędny do zachowania równowagi elektrolitowej w organizmie). 


5. Owsianka* 


* Ok, owsianka będzie z gwiazdką, bo jest na tej liście najbardziej zdrowym wyborem ;) Mimo dużej zawartości błonnika, wielu biegaczy preferuje właśnie owsiankę na swoje "ostatnie śniadanie" - owsianka uwalnia energię wolniej niż pozostałe wymienione wyżej źródła węglowodanów, zapewniając "paliwo" na dłużej. Jednocześnie nie powoduje szybkiego wzrostu i następnie szybkiego spadku  poziomu cukru we krwi (tzw. "sugar rush"). Wszystko z powodu bardziej złożonych węgli, które mają niższy indeks glikemiczny (IG). 
Jednocześnie - przyrządzona z małą ilością wody - owsianka "chłonie" wodę w żołądku, zapobiegając w ten sposób...wiadomo czemu ;) 

6. Makaron

Pasta party nie bez powodu nazywa się pasta party. Makaron to świetne źródło węglowodanów zawierające mało błonnika podobnie jak pieczywo...jednak uwaga, ważne żeby wiedzieć, z czym to się je. Zapomnijcie o spagetti bolognese czy cabonarze (tłusty sos z mięsem / serem będzie tylko obciążał żołądek i nie da wam się wyspać). Podobnie z makaronowymi sałatkami (to szczególnie do biegaczy na Wyspach, gdzie jest to bardzo popularne!) - majonez nie tylko obciąża żołądek zbędnym tłuszczem, ale może być także świetną pożywką dla bakterii wywołujących biegunki i inne "sensacje" żołądkowe.
Z czym zatem jeść makaron przed startami? 
- z sosem pomidorowym
- ze zmielonymi suszonymi pomidorami i czosnkiem
- z ziołami prowansalskimi i odrobiną - łyżka stołowa - jedna z opcji do wyboru: parmezanu / oliwy z oliwek / pesto 
- jak w przedszkolu: z cukrem i cynamonem / dżemem / małym serkiem homogenizowanym
- z bananem i rodzynkami <3

Zapomnij! 
Moje śniadanie przed ostatnim biegiem...

sobota, 27 czerwca 2015

6 zdrowych rzeczy, których *NIE* powinniście jeść przed bieganiem tego lata

6 zdrowych rzeczy, których *NIE* powinniście jeść przed bieganiem tego lata 


W którymś kabarecie usłyszałam, że "prawdziwa odwaga to popić suszone śliwki maślanką". Ale bieganie długodystansowe to nie kabaret (chyba że chcecie, aby wasz kolejny start lub długie wybieganie przyjęło bardziej kabaretowy obrót).  Dla biegacza kilka dni przed startem odpowiednia dieta to klucz do sukcesu (lub porażki) - przyjaciele w codziennej "zdrowej diecie"  zamieniają się w wrogów i nagle okazuje się, że trzeba zrezygnować ze zdrowej sałatki na rzecz białego pieczywa i ciemnej czekolady. Szokujące? Absurdalne? Jednak jeśli chcecie przebiec swój kolejny półmaraton bez przygód, na kilka dni warto wyeliminować z diety pewne zdrowe opcje:

1) Warzywa surowe, surówki, sałatki 

- zwłaszcza sałata, kiełki, ogórki, pomidory




Sałata, sałata lodowa, ogórek i pomidor - śmierć na zawodach gwarantowana. Błonnik oraz cienka skórka której nie trawisz sprawi, że nie dobiegniesz do najbliższego toi-toia. W dodatku w gotowych sałatkach często czają się latem bakterie, które mogą wywołać poważniejsze zatrucie pokarmowe.


2) Owoce (z wyjątkiem bananów) - szczególnie truskawki i maliny



Owoce są świetnym źródłem błonnika, który znowu - przyspiesza perystaltykę, zwiększa masy...wiadomo jakie, i ogólnie sprawia, że częściej chodzimy do toalety. A tego nie chcemy przed zawodami. Zdecydowanie najgorszą opcją są owoce sezonowe - truskawki i maliny - ze względu na  przeogromną ilość małych pesteczek, które przechodzą przez nasz układ pokarmowy niestrawione i jak małe szczotki wymiatają wszystko po drodze.


3) Owoce suszone 


Wszystko znowu przez ten błonnik. Suszone owoce to prawdziwa bomba błonnikowa - w małej garści możemy mieć już dzienne zalecane spożycie. Dla przykładu tabelka porównująca zawartość błonnika w owocach świeżych i suszonych:

OWOCE ŚWIEŻE SUSZONE
Śliwki 1.6 16.1
Jabłka 2 10.3
Morele 1.7 10.3
Winogrona / rodzynki 1.5 7
Figi 2.5 12.9
Daktyle Brak danych 8.7
Za: http://poradnikzdrowia.net/tabela-zawartosci-blonnika/


4) Warzywa strączkowe 
Fasola, bób, groch, ciecierzyca, soczewica



Są umiłowanym przez wegan źródłem białka roślinnego i błonnika, niestety często powodują przykre w konsekwencjach dla biegacza wzdęcia.


5) Pełnoziarniste zboża

Pełnoziarniste pieczywo i płatki śniadaniowe z masą błonnika, zalane mlekiem lub jogurtem zostawmy na inne okazje*...
(* RUNNER'S  DELIGHT ma jednak wersję stworzoną specjalnie na dzień zawodów!) 

6) Mleko krowie i produkty mleczne 

- jogurty, kefiry i maślanki 

Uwielbiam mleko. Nie wyobrażam sobie życia bez mleka. Nikt mi nie powie że soja z gipsem i wodą smakuje tak samo jak Łaciate od krowy. Ale są sytuacje, kiedy lepiej nie. Nie mam nietolerancji laktozy, ale mleko krowie ma to do siebie, że jest dość niestabilne biologicznie. To znaczy, że nie znany jej dzień ni godzina, kiedy przypadkiem trafi Ci się mleko z większą ilością bakterii, niż akurat będziesz tolerować. Twoja tolerancja też może się zmieniać w czasie. Ma to zastosowanie zarówno do napojów z mleka słodkiego, jak i tych fermentowanych (bakterie fermentacyjne mogą dodatkowo powodować wzdęcia i inne zaburzenia ze strony układu pokarmowego) 




niedziela, 21 czerwca 2015

"Dieta Hormonalna" - wywiad z autorem książki


Z Robertem Cząstkowskim, autorem książki 'Dieta Hormonalna', umówiłam się na rozmowę w Coffee Heaven. I od razu podeszłam do złego stolika. Robert wcale nie wyglądał na swój wiek - czy jest to zasługa diety, o której pisał w swojej książce - nie wiem. W każdym razie "Dieta Hormonalna" Roberta Cząstkowskiego była bardzo lekkostrawną, a jednocześnie pełnowartościową lekturą, która w sposób przystępny wyjaśnia mechanizmy biochemiczne sterujące procesami metabolicznymi w naszym ciele. Wyjaśnia także dlaczego nasza obecna dieta powoduje zaburzenia hormonalne i w konsekwencji problemy z utrzymaniem wagi. 

Całą filozofię "Diety Hormonalnej" można spointować pokrótce tak: nasze ciało jest nadal ciałem jaskiniowca, który żywił się mięsem, jajkami, warzywami, owocami i małą ilością orzechów czy też ziaren. Nie wypiekał chleba ani nie produkował wysoce przetworzonych produktów zbożowych, wędlin czy nabiału, nie spożywał w dużej ilości tak jak my tłoczonych olei roślinnych. Jadł to, co znalazł/ upolował w praktycznie nieprzetworzonej formie. Od czasów jaskiniowca, nazywanego w książce pieszczotliwie "Rysiem", wiele się jednak zmieniło. Obecnie spożywamy wysoce przetworzone produkty zbożowe, cukier oraz oleje roślinne, które miały być "zdrowszą" alternatywą dla nasyconych tłuszczy zwierzęcych, nie mówiąc już o szeregu innych dodatków do żywności. Nasze ciała nie nadążają jednak ewolucyjnie za szybkimi zmianami w naszej diecie. W efekcie, produkty przetworzone o wysokim indeksie glikemicznym, które powodują szybki skok poziomu insuliny we krwi, zaburzają naszą gospodarkę hormonalną, powodując insulino i leptynoodporność. W efekcie odkładamy więcej niż powinniśmy, a  spalamy mniej. Do tego dochodzi jeszcze fakt, że hodowane na masową skalę zwierzęta i rośliny w dużym stopniu różnią się składem chemicznym od tych, które zbierał / na które polował nasz przodek-jaskiniowiec. 

Co zatem powinniśmy jeść, by zapobiec zaburzeniom hormonalnym? Czy dieta paleo będzie dla nas optymalna? I co robić, gdy - w przeciwieństie do jaskiniowców - uprawiamy wyczynowo sport i zależy nam na wynikach? O to zapytałam autora książki: 


  1. Rysio, jaskiniowiec w Twojej książce, jest okazem zdrowia i przykładem zdrowego odżywiania. Czy zatem popularna od paru lat dieta paleo, polegająca na spożywaniu dużej ilości mięsa z małym dodatkiem surowych warzyw i owoców, jest Twoim zdaniem odpowiedzią na epidemię otyłości?

Rysio jadł sezonowo. Spożywał dużo warzyw, owoców, bulw, kiedy był wystarczająco zmotywowany dorwał nawet trochę miodu. Z pewnością polował na ryby, płazy, ślimaki (jeśli można to nazwać polowaniem) oraz ptactwo i dużą zwierzynę. Jego dieta była zróżnicowana. W okresie letnim zajadał więcej węglowodanów i produktów roślinnych. W okresie zimowym jadł to co dało się ususzyć bądź przechować oraz duże ilości mięsa. Dieta paleo często uważana jest za dietę bogatą w produkty zwierzęce. Natomiast nie koniecznie musi tak być. Jeśli dana osoba dobrze czuje się na diecie opartej o nieprzetworzone warzywa, owoce i dodaje do niej niewielkie ilości mięsa, jajek, ryb to może być to świetny sposób żywienia. Z pewnością Rysio miewał dni w których nie jadł mięsa. Miewał też dni w których nie spożywał roślin. Najważniejsze jest dopasowanie diety do swojego ciała i swoich celów. W książce znajdują się dwie tabelki, które tłumaczą jak to zrobić i zachęcam żeby każdy spróbował wprowadzić je w życie. A jeśli chodzi o epidemię otyłości to pierwszym krokiem jest zwrócenie uwagi na to co się spożywa. Każda zróżnicowana dieta oparta na naturalnych produktach będzie przyczyniać się do poprawy sylwetki.


  1. Co z gotowaniem, smażeniem i obróbką termiczną potraw? Jaskiniowiec Rysio raczej tego też nie robił...czy zatem najbardziej zalecaną (choć raczej trudną do rygorystycznego przestrzegania) jest dieta rawtariańska, oparta na surowych składnikach I potrawach przyrządzanych w temperaturze poniżej 45 stopni?

Spożywanie surowych pokarmów ma swoje plusy jak i minusy. Wielu naukowców zgadza się iż nasi przodkowie byli roślinożercami. Nie wiadomo dokładnie kiedy postanowili żywić się też innymi zwierzętami. Jeden z naszych przodków (mam nadzieję że miał na imię Rysio), przypadkowo wrzucił mięso i warzywa do ognia. Pewnie smakowało mu bardziej i podzielił się tą wiedzą z resztą grupy. Spożywanie mięsa oraz obróbka termiczna ma swoje plusy i minusy.
Może zmniejszać ilość witamin i enzymów w pokarmie, ale powoduje że eliminujemy pasożyty, bakterie. Ponadto pokarm jest bardziej przyswajalny i szybciej się trawi. Prawdopodobnie to spowodowało że nasze brzuchy zmniejszyły się, nie spędzamy 8 godzin dziennie na żuciu i trawieniu oraz możemy rozwinąć duży mózg, który pochłania znaczne zasoby energii. Stać nas na to. Nie znaczy to też że od dziś musimy wszystko smażyć. Znajdźmy złoty środek. Spożywajmy sałatki, owoce i warzywa ale od czasu do czasu wrzućmy na ruszt kawałek steka.

  1. Co ze sportowcami wyczynowymi? Czy oni też mogą odżywiać się tak jak jaskiniowiec Rysio, mimo większego zapotrzebowania energetycznego? Rysio z pewnością nie brał udziału w zawodach sportowych, natura zatem nie przewidziała, że ludzie będą kiedyś walczyć o pokonanie bariery 2 godzin na dystansie 42 kilometrów. Jak zatem odżywiać organizm biegacza długodystansowego zgodnie z zaleceniami diety hormonalnej?

Sportowcy wyczynowi wyniosą wiele dobrego z diety hormonalnej, choćby dlatego że jest bardzo gęsta w składniki odżywcze i promuje zdrowe tłuszcze, tak potrzebne do zniesienia stanu zapalnego oraz regeneracji. Jeśli jesteś sportowcem i wykonujesz ciężkie treningi kilka razy w tygodniu jedyne czego będziesz potrzebował więcej niż przeciętna osoba to naturalne węglowodany i dobrze przyswajalne białko. W książce znajduje się tabelka z wszystkimi źródłami węglowodanów i białek, tam też wyszczególnione są te których należy unikać a które „wyjdą na zdrowie”.


  1. Bieganie i hormony. Ostatnio przeczytałam kilka kontrowersyjnych artykułów na temat ćwiczeń kardio i ich wpływie na gospodarkę hormonalną. Ty też wspomniałeś we wstępie, że nie zalecasz już cardio jako odpowiedź na problemy z wagą. W jednym z artykulów czytamy, że długotrwałe montonne treningi na poziomie 65% VOT max mogą zaburzać wydzielanie TH3 – co jest również przystosowaniem jaskiniowca, który dąży do bardziej “oszczędnego” gospodarowania energią w obliczu długotrwałego wysiłku. Czy rzeczywiście od długotrwałego, jednostajnego biegania można utyć zamiast schudnąć?

Jest to bardzo możliwe i bardzo częste. Wiele osób próbując zrzucić wagę ucina ilość pożywienia i zwiększa aktywność. I to jest problem. Bardzo często następuje przetrenowanie, metabolizm spada, czujemy się ospale i sięgamy po energetyki, cole, duże ilości kofeiny i przetworzone węglowodany. Zwolniony metabolizm pozwala wrzucić nam więcej tłuszczu i mamy efekt jojo. Jeśli zaczynasz jakąkolwiek zmianę w diecie i aktywności zacznij stopniowo. W diecie postaw na naturalne produkty, jak najmniej przetworzone. Jedz tyle by czuć sytość. Bieganie zacznij od kilku treningów w tygodniu po kilkanaście minut i zwiększa o kilka minut w każdym następnym tygodniu. Możesz też zwiększać szybkość bądź dystans, to już zależy jaką miarę wybierzesz.
Dla biegaczy, którzy są średnio zaawansowaniu lub zaawansowani, pamiętajcie tylko że czasami mniej to więcej jeśli chodzi o trening. Zwiększając intensywność treningową musicie też zwiększyć ilość (i jakość) jedzenia. Jeśli chcecie by wasza tarczyca działała sprawnie nie odmawiajcie sobie jedzenia pod warunkiem że jest ono naturalne i nieprzetworzone. Badania tarczycy szczególnie przed i po okresie startów dadzą wam dobre spojrzenie na to w jakim jesteście stanie.


  1. Dla mnie osobiście bieganie jest doskonałym sposobem na odstresowanie się. Nie jestem szybkim zawodnikiem i nie zależy mi na wynikach, najbardziej lubię sobie właśnie wyjść i potruchtać po lesie 10-20 km w tempie 6-7 min/km, na jakie pozwala mi akurat swobodnie mój organizm. Czy robię sobie zatem w ten sposób krzywdę?

Jeśli Twój organizm jest przyzwyczajony do wysiłku i robisz ten dystans w tym czasie już przez kilka miesięcy (może lat) i nie odmawiasz sobie posiłków to prawdopodobnie nic Ci nie jest i nie będzie. Pamiętaj jednak by zawsze „dobrze” zjeść i nie zwiększać drastycznie szybkości bądź dystansów. Jeśli natomiast wystąpi u Ciebie osłabienie, zawroty głowy, omdlenia, nadmierna zimnota ciała, brak chęci do treningów lub problemy ze snem, może to oznaczać że się przetrenowujesz lub jesz zbyt mało bądź wątpliwej jakości produkty.



  1. Czy głodówka się w ogóle opłaca? Co z dietami typu 'fast diet', 5:2, czy 7-hour diet, które sugerują, że schudniemy i utrzymamy dobrą sylwetkę, jeśli będziemy regularnie pościć?

Długotrwałe głodówki zrobią więcej szkody niż pożytku. Krótkotrwałe posty mogą przyczynić się do lepszego oczyszczenia organizmu i układu trawiennego. Trzeba jednak pamiętać że zbyt długie lub zbyt częste posty mogą obniżać metabolizm. Jeśli natomiast będziemy jeść jakościowo dobre pożywienie i nie będziemy się zapychać 7 posiłkami dziennie, nasz organizm poradzi sobie z nadmiarem tkanki tłuszczowej i nie będziemy głodni.
Uważałbym na poszczenie szczególnie u osób które czynnie uprawiają sport.
Moje podejście jest takie, warto spróbować postu ale wykonywanie go kilka razy w tygodniu to przesada. Wszystko z umiarem, nawet umiar.


  1. W swojej książce piszesz o oczyszczaniu wątroby. Czy wystarczy przejść na produkty ekologiczne, żeby odblokować te – jak to ująłeś - 'zapchane kitem' receptory?

Wątroba odpowiada za bardzo wiele rzeczy. Wprowadzając coraz więcej toksyn środowiskowych obciążamy więcej i więcej. W pewnym momencie przestanie pracować optymalnie ponieważ fizycznie zabraknie jej komórek do wypełnienia całego ogromu pracy. Ciągle słyszymy że ten pestycyd nie jest taki groźny, że ten dodatek do żywności w takiej ilości nie jest szkodliwy. Tyle tylko że jak zbierzemy te wszystkie małe ilości dodatków spożywczych, konserwantów, pestycydów i innych rzeczy okazuje się że jest tego cała masa. To trochę jak płacenie rachunków. Tu 100 zł, tam 50 zł, a tu jeszcze 40 zł i okazuje się że wydajemy całkiem sporą sumę.
Więc jak z rachunkami trzeba obniżyć koszty (toksyny) gdzie możemy a pod koniec miesiąca okaże się że będziemy mile zaskoczeni wynikiem.

  1. Co sądzisz o suplementach diety mających wspierać odchudzanie? W swojej książce wspominasz o glutaminie. Czy środki hamujące apetyt / wspierające termogenezę mogą pomóc na dłuższą metę, czy rzeczywiście jedynym ratunkiem jest zmiana nawyków na resztę życia – Tzw. Mindful eating? https://www.ted.com/talks/sandra_aamodt_why_dieting_doesn_t_usually_work?language=en

Suplementy z pewnością pomagają, ale nie są to „magiczne pigułki”. Mają jedynie suplementować naszą dietę jeśli wiemy że gdzieś występują braki. Mogą być też używane jako narzędzie do blokowania głodu, bądź jako zastępstwo posiłku. Mają swoje miejsce i swój czas. Natomiast priorytetem jest dieta i zmiana nawyków. I tutaj chcę przypomnieć wszystkim że jeśli nie wyobrażasz sobie dnia bez szklanki coli albo pączka to pamiętaj że na początku będziesz czuć ten brak ale z czasem to uczucie przechodzi. Często zdarza się że klienci zmieniają nawyki, trzymają się diety i po miesiącu zdarzy im się wyjść ze znajomymi i zjeść kawałek pizzy. Są zaskoczeni bo myśleli że ten kawałek pizzy będzie smakował nieziemsko, a okazje się że paleta smaków zmieniła im się na tyle że czują jakby żuli karton.


  1. Ostatnio naukowcy z USA odkryli właściwości przeciwdziałające leptynowej odporności u rośliny z Chin. Czy myślisz, że suplement o takim mechanizmie działania mógłby odnieść pożądany efekt w walce z globalną epidemią otyłości? http://www.techtimes.com/articles/55018/20150523/chinese-thunder-god-vine-extract-might-hold-secret-to-fighting-obesity-how-it-works.htm

Przerobiłem już sporą ilość suplementów i diet. Chciałbym żeby była jedna prosta zasada, jedna pigułka, która będzie zdrowo przyśpieszać zrzucanie tłuszczu. Jak na chwilę obecną nic takiego nie znalazłem. Organizm jest bardzo skomplikowany a każdy suplement trzeba dobrze wytestować.
Obawiam się że nawet jeśli poprawi się czułość receptorów leptynowych to do pełnego zdrowia i tak potrzebne są witaminy, minerały, enzymy i odpowiednie makroskładniki znajdujące się w nieprzetworzonej żywności.
Jeśli natomiast dalsze badania przyniosą pozytywne rezultaty to z chęcią sam polecę do Chin i nazbieram to „pnącze boga grzmotów” jak je ładnie nazwano.

  1. Wspominasz też kilkakrotnie o glutenie. Produkty bezglutenowe zrobiły ostatnio dużą karierę również w Polsce – wielu ludzi rezygnuje z glutenu mimo braku jednoznacznej diagnozy, że są na niego uczuleni, wybierając dużo droższe, bezglutenowe odpowiedniki chleba, ciast i makaronów. Część naukowców sugeruje jednak, że przyczyną dolegliwości nie jest sam gluten, lecz nadmierne spożycie wysoce przetworzonych węglowodanów, a przemysł wykorzystał gluten do zrobienia na tym dobrego interesu. Co o tym sądzisz? http://www.telegraph.co.uk/foodanddrink/healthyeating/10430422/The-great-gluten-free-scam.html

Trzeba pamiętać że gluten to toksyna. Nie znalazła się w roślinach przypadkowo. Nie mogą one uciec ani się schować więc produkują substancje, które szkodzą tym którzy próbują je zjeść.
Gluten nie jest oczywiście jednorazowo bardzo szkodliwy ale jego chroniczne spożywanie może przysporzyć wielu problemów. W niedawnym badaniu w którym badano wpływ makroskładników na kompozycję ciała, zmieniano kalorie z węglowodanów na kalorie z tłuszczy. By badanie było dobrze zrobione trzeba było wyeliminować osoby które mają jakąkolwiek czułość na gluten ( ponieważ źródła węglowodanów były w większości z pieczywa). Okazało się że odrzucono 30% badanych ponieważ mieli wcześniej niewykryte czułości na gluten.
Ponadto było kilka osób które odrzucono bez badania z uwagi na wykrytą wcześnie celiakię.
Na domiar tego duże spożycie pieczywa może nasilić czułość na gluten. To że gluten znajduje się w produktach wysokowęglowodanowych to kolejny gwóźdź do przysłowiowej trumny.
Najlepszy sposób by wiedzieć to przekonać się samemu i przeprowadzić zmiany w swojej diecie.



Link do strony, na której można kupić książkę Roberta:
http://www.dietahormonalna.pl/